Podczas pracy w Kauflandzie miałem dwuletnią przerwę. Postanowiłem wrócić do rodzinnego domu.
Jestem kibicem piłki nożnej. Od wielu lat obserwowałem sobie jak działa na zachodzie merchandising związany z klubami sportowymi. I zauważyłem niszę w polskich klubach sportowych. A właściwie pole, bo tam nie było nic. Wszelkie pomysły klubowych menedżerów kończyły się na szaliku z chin z barwami klubu, jakiejś koszulce klubowej itp. Takie były czasy.
Ponieważ akurat w tym czasie na rynku panował swoisty boom na napoje energetyczne, a w Wielkopolsce panował boom na Kolejorza postanowiłem to wykorzystać. Z pomocą ówczesnego dyrektora marketingu przekonaliśmy właścicieli Lecha do tej idei. Produkt bez żadnego budżetu marketingowego, no może oprócz paru biletów na mecze Kolejorza, własnymi siłami, głównie za moje własne pieniądze. dzięki moim znajomościom wszedł na rynek 1 marca 2008. To był hit na skalę całego kraju. Momentalnie za nami poszły kolejne kluby - Wisła, Legia, Cracovia, Górnik, Ruch i wiele wiele innych. Nie wiem ile na dzisiaj zostało. Energia się jeszcze broni.
Napój w Wielkopolsce w raporcie Nielsena zajął 3 miejsce za tuzami jak RB i T. Ten od boksera. :)
To siła kiboli, więź jak w rodzinie, przyczyniły się do tego sukcesu.
Niestety niedługo potem przyklejono jedną Panią z Puszczy Nadnoteckiej, utworzono jakąś spółkę i już w sumie uj wiedziałem o co chodzi. Nie było kasy na moje wynagrodzenie, na towar itp.
No to się ewakuowałem i wróciłem na niecałe 4 lata do Kauflandu.
Energia Lecha to jest przykład jak można spieprzyć dobry produkt, markę za pomocą rządzenia, bo komuś się wydaje że wie jak to robić...
Komentarze
Prześlij komentarz